

Nie mieliśmy łatwej podróży a szczególnie Natalka.
Biedactwo się rozchorowało na lotnisku w Oslo i tak wymiotowała że nie wiedzieliśmy co robić a ona nie wiedziała co się dzieje.
Potem w samolocie, busie i na promie wymiotowała chyba z osiem razy, płacząc przy tym i widać było że się bardzo źle ma :(
Na szczęście jak tylko wyszliśmy z promu było już o wiele lepiej.
Spodobał się jej nasz nowy domek i myślę że zaklimatyzowała się o wiele szybciej niż my.
Chyba tak to już jest z dziećmi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz